Rekiny – ofiary ludzkiej zachłanności, a nie bezwzględni mordercy

Kiedy myślimy o rekinach, w naszych umysłach pojawiają się obrazy potężnych szczęk, bezdusznych oczu i krwawych scen z hollywoodzkich filmów. Przeważnie kojarzą nam się z legendarnym żarłoczem białym – bezlitosnym zabójcą ludzi. Paradoksalnie, to nie one stanowią rzeczywiste zagrożenie dla ludzi, ale odwrotnie – człowiek jest groźny dla rekinów.

Co roku ginie zaledwie 12 osób za sprawą ataków rekinów, które często są jedynie błędem ze strony tych drapieżników. Tymczasem hipopotamy czy nawet niewielkie pszczoły zabijają znacznie więcej ludzi. Człowiek jednak odpowiada za śmierć aż 100 milionów rekinów rocznie. Stąd też rekiny są najliczniejszą grupą na Czerwonej Liście Gatunków Zagrożonych (Red List of Threatened Species) World Conservation Union.

Przez ostatnie dwa wieki najbardziej poszkodowane zostały gatunki jak żarłacze błękitne czy niektóre gatunki młotowatych i lamnokształtnych. Jeśli nie powstrzymamy natychmiast spadku populacji rekinów, niektóre gatunki mogą zniknąć na zawsze.

Biorąc pod uwagę, że rekiny są na szczycie łańcucha pokarmowego i pełnią funkcję regulującą, powinniśmy być zaniepokojeni. Dzięki nim możliwe jest utrzymanie biologicznej równowagi w ekosystemach morskich. Niestety, obecnie ta równowaga może zostać poważnie naruszona, a za to odpowiedzialna jest ludzka chciwość.

Jak zauważa Elizabeth Griffin z organizacji „Oceana”, współautorka raportu o zagrożeniach związanych ze spadkiem populacji rekinów opublikowanego w lipcu (Predators as Prey: Why Healthy Oceans Need Sharks), największym zagrożeniem dla rekinów jest człowiek. Statystyki są przerażające. Każdego roku nawet 73 miliony rekinów zabijanych jest dla płetw, które są uważane za kulinarny przysmak, zwłaszcza w Azji.

Los złowionych rekinów jest tragiczny. Po odcięciu płetw, które są najcenniejszą częścią, ryby są po prostu wyrzucane za burtę – nadal żywe. Decyzja o takim działaniu wynika z prostego rachunku ekonomicznego – duże zwierzęta zajmują miejsce, więc rybacy pozbywają się reszty. Oznacza to, że rekiny są zabijane tylko dla niewielkiej części mięsa (od 1 do 5 procent).

Rekiny często giną również podczas połowów innych gatunków, stając się ofiarami sieci zastawionych na tuńczyka, które rozciągają się na kilometry. Rekiny giną od razu lub są wyrzucane do wody po wywleczeniu na pokład. Zdezorientowane i ranne, dogorywają, nie mogąc zdobyć pożywienia. Analizy danych zebranych przez statki badawcze w latach 1997-2005 wykazały, że populacja niektórych gatunków (rekin tygrysi, rekin młot) zmniejszyła się o 97-99%! Liczby te rosną w alarmującym tempie również dlatego, że przyrost naturalny rekinów jest bardzo długi – okres dojrzewania zarodka może trwać nawet do 22 miesięcy.