Marzenia o założeniu własnej restauracji, foodtrucku czy firmy cateringowej są często zniechęcające ze względu na ogromne koszty rozpoczęcia działalności. Bez względu na to, czy planujesz otworzyć studio kulinarne z kursami dla kucharzy amatorów, czy po prostu prowadzić własny lokal gastronomiczny, największym kosztem jest najczęściej organizacja kuchni i zaplecza.
Urządzenia kuchenne, sprzęt elektryczny, przestrzeń do przygotowywania i przechowywania żywności, a także biuro, meble na sali – wszystko to wymaga dużych inwestycji. Ponadto, czynsz za wymarzony lokal często osiąga astronomiczne kwoty. Nierzadko koszty te są tak wysokie, że marzenia o własnym biznesie gasną jeszcze przed zakończeniem formalności organizacyjnych. Brzmi znajomo? Na szczęście jest sposób na uniknięcie takiego scenariusza: mowa tu o zjawisku „co-kitchen”.
Innowacyjne rozwiązanie: co-kitchen jako alternatywa dla tradycyjnego biznesu
„Co-kitchen” powstało w Stanach Zjednoczonych i szybko zyskało popularność także w Brukseli i Francji. Ale na czym to polega? To koncepcja podobna do znanego nam coworkingu, gdzie kilka firm dzieli się wspólną przestrzenią biurową i zapleczem. W przypadku „co-kitchen”, wspólne są jednak nie tylko biura i łazienki, ale również specjalnie wyznaczone miejsca do gotowania, organizacji wydarzeń czy kursów.
Jak to działa w praktyce?
Wykorzystanie przestrzeni „co-kitchen” powinno być jak najbardziej efektywne i dobrze zorganizowane. Typowy dzień zaczyna się od porannego gotowania i przygotowywania posiłków na kuchni. Później dojdzie czas na przygotowanie obiadów lub kolacji na potrzeby cateringu czy foodtrucków. Po 18:00 rozpoczynają się kursy dla amatorów i degustacje. Choć może to brzmieć skomplikowanie, wszystko zależy od umiejętności organizacyjnych partnerów.
Twórcy koncepcji „co-kitchen” proponują wynajmowanie kuchni na godziny lub określone interwały, co przyczynia się do znacznych oszczędności w stosunku do prowadzenia tradycyjnej restauracji.